30-letni Roman D., podejrzany o dźgnięcie nożem pięciu przypadkowych osób w okolicach placu Dam w Amsterdamie, nadal nie ujawnił swojego motywu działania. Jak poinformowała prokuratura podczas pierwszej publicznej rozprawy przed sądem w Amsterdamie w środę, D. nie stawił się na rozprawie.
Prokuratura podejrzewa D. o pięć usiłowań zabójstwa lub zabójstwa z zamiarem ewentualnym, z motywem terrorystycznym. Pięć osób zostało rannych podczas ataku nożem w okolicach Sint Nicolaasstraat w czwartek po południu, 27 marca.
Podejrzany jest obecnie badany przez psychologa i psychiatrę z Holenderskiego Instytutu Psychiatrii i Psychologii Sądowej (NIFP). Mężczyzna twierdzi, że współpracuje z zespołem biegłych.
Prokurator określił to wydarzenie jako „akt przemocy w samym sercu Amsterdamu”. Podejrzany pochodzi z obwodu donieckiego we wschodniej Ukrainie i przez wiele lat służył w ukraińskiej armii, za co został również odznaczony medalem. Na początku tego roku otrzymał przepustkę, by odwiedzić matkę w Czechach.
Organy śledcze dokładnie prześledziły jego trasę. 4 marca opuścił południe Ukrainy i przez Polskę dotarł do Niemiec, gdzie 6 marca zameldował się w ośrodku rejestracyjnym dla osób ubiegających się o azyl w Berlinie. Do 26 marca przebywał w ośrodku dla uchodźców z Ukrainy, po czym pociągiem udał się do Amsterdamu. Jego cały pobyt w stolicy Holandii został odtworzony na podstawie nagrań z kamer i danych z telefonu.
Po przyjeździe do hotelu przy Damrak odwiedził kilka sklepów i Wertheimpark. Próbował wejść do sklepu z nożami, ale okazał się zamknięty. Następnego ranka kupił tam dwa noże za 167 euro. Właściciel sklepu zawiadomił policję, gdy rozpoznał podejrzanego na zdjęciach z jego zatrzymania, które krążyły w mediach.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz